- Kocham cię. - oznajmił. Rozchyliłam usta, patrząc na niego wzorkiem kogoś, kto sam już nie wie co jest rzeczywistością, a co tylko snem, lub wybrykiem jego wyobraźni. I tak właśnie się w tym momencie czułam. Jak ktoś wyrwany z rzeczywistości.
- Kocham cię, Carmen. - powtórzył, powoli podchodząc do mnie. Zatrzymał się, kiedy dzieliły nas już tylko centymetry. W pokoju paliły się tylko niewielkie lampki na oknie, ale widziałam jak ich światło odbija się w jego ciemnych, wpatrujących się we mnie oczach. Nagle wszystko stało się dla mnie jasne. Zarówno zachowanie piłkarza, jak i moje, którego nie byłam w stanie pojąć.
- Powtórz. - poprosiłam, zaskakująco dla mnie, drżącym głosem, który ledwo wydobył się z mojego gardła. Dlaej bowiem nie wierzyłam, że to właśnie chciał powiedzieć.
- Kocham cię. - wyszeptał po raz trzeci i nie czekając na moją reakcję musnął moje wargi, by po chwili zaskoczyć mnie namiętnym pocałunkiem. Kiedy się ode mnie odsunął ujrzał mój szeroki uśmiech i chyba również wypieki na policzkach. Byłam autentycznie szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji. Po chwili tradycyjnie Cesc wpakował mi się pod kołdrę i zasnęliśmy objęci, by od następnego dnia zacząć na nowo naszą historię.
THE END